Niedługo Walentynki i tak sobie pomyślałam, że między związkami a nauką języków można zauważyć pewne paralele. Tak jak w życiu miłosnym mamy tendencję do powtarzania pewnych schematów, tak samo jest, gdy uczymy się języków. A to moja miłosno-językowa typologia:

Typ romansowy

Często zmienia partnerów, ciągle szuka czegoś nowego i ciekawszego, jak tylko pojawiają się trudności ucieka i próbuje czegoś innego. Semestr niemieckiego, potem włoskiego, a potem na przykład norweskiego. A może jednak francuski?

Typ intensywny

Jak się zakocha, to na zabój, chce wtedy cały czas być z obiektem swoich uczuć, wszystko kręci się wokół niego i jest mu podporządkowane. Uczy się bardzo intensywnie języka, ciągle mu mało nowych słówek, robi mnóstwo dodatkowych zadań. I wszystko fajnie, tylko nie da się tak cały czas funkcjonować na najwyższych obrotach i po pewnym czasie przychodzi nieuchronne wypalenie…

Typ obojętny

Boi się zakochać, żeby się nie rozczarować i nie zostać zranionym. Nie angażuję się w naukę żadnego języka, bo to i tak  nie ma sensu, znajduje tysiące wymówek: przecież i tak nie będzie mówił perfekcyjnie, nie mam czasu, po co się męczyć i tak się wszystko zapomni.

Typ rozstania i powroty

Razem źle, ale osobno jeszcze gorzej, więc porzuca język na jakiś czas, żeby potem do niego wrócić i zacząć niemalże od początku i tak w kółko. Za każdym razem wierzy, że tym razem to już na dłużej, aż do następnego zniechęcenia…

Podwójne życie

I w miłości, i w językach dość trudne do pogodzenia, szczególnie jeżeli chcemy poświęcić obu sprawom tyle samo czasu i z takim samym zaangażowaniem się ich uczyć. Czasami warto się zastanowić, czy zamiast miotać się między dwoma językami, nie lepiej by było skoncentrować się przez jakiś czas porządnie na jednym, a z drugim tylko podtrzymywać kontakt…

Związek z przyzwyczajenia

Od lat razem, ale średnio szczęśliwi, za dużo rutyny, za mało pięknych chwil. I w przypadku miłości, i języka warto zrobić coś nieszablonowego, np. wyjechać za granicę i wreszcie użyć języka w praktyce, a może zmienić metody nauczania, albo lektora… A czasami po prostu przyznać się przed sobą, że mimo że uczę się tego angielskiego przez całe życie, to nie jest jednak dla mnie i już dalej nic nam się fajnego nie wydarzy, więc może lepiej się pożegnać i przerzucić na przykład na hiszpański albo niemiecki…

Długi udany związek

Od lat razem, ale nie jest nudno, ciągle odkrywacie coś nowego. Czujecie się ze sobą bezpiecznie, ale potraficie się też zaskakiwać, nawet krótkotrwałe rozłąki wam nie zaszkodzą. Czujecie, że to partner na całe życie. Fantastyczne w językach jest to, że nigdy nie dojdziecie do momentu, gdy już umiecie absolutnie wszystko, zawsze jest coś przed wami.

Życzę wszystkim na Walentynki długich udanych związków i miłosnych i językowych!